Czy internautów
odwiedzających serwis „www.iniejawna.pl”
może zaciekawić opis typowej dla rozleniwionych rezerwistów
dwutygodniowej przerwy w ich życiorysach, połączonej ze zmianą
przyodziewku tudzież nawyków żywieniowych, higienicznych i
towarzyskich. Otóż może. Pod jednym warunkiem: do akcji
włączyć muszą się nasi ulubieńcy – podkomendni generała
Dukaczewskiego.
Baczność! Do wypełniania ankiet
przystąp!
Pomysłowi przedstawiciele Wojskowych Służb Informacyjnych,
odpowiedzialni za kontrwywiadowcze zabezpieczenie procesu
przećwiczenia rezerwistów, zadali sobie trud wzbogacenia
kwalifikacji przybyłych oficerów rezerwy o nowy rodzaj
sprawności, a mianowicie – że odwołam się do stosownego
przepisu – „spełnienia ustawowych wymogów dla zapewnienia
ochrony informacji niejawnych przed ich nieuprawnionym
ujawnieniem” [1]. Zarządzono więc
zbiórkę wytypowanych delikwentów, wręczono im ankiety
bezpieczeństwa osobowego i polecono niezwłocznie wypełnić owe
arkusze treściami przewidzianymi dla przeprowadzenia
poszerzonego postępowania sprawdzającego wobec osób
aspirujących do zajmowania stanowisk i wykonywania prac
związanych z dostępem do informacji niejawnych oznaczonych
klauzulą „tajne" [2]. Grupka
naszych rezerwistów, ekscytując się zapewne perspektywą
otrzymania poświadczeń bezpieczeństwa, mogących dodatkowo
uatrakcyjnić ich pozycję na usychającym rynku pracy, bez
szmeru sprzeciwu zajęła się wypełnieniem ankiet. Po kilkunastu
dniach oficerowie rezerwy, sposobiący się do powrotu w domowe
pielesze, niespodziewani obdarowani zostali przez
przedstawiciela WSI pachnącymi jeszcze świeżutkim drukami
poświadczeń bezpieczeństwa, uprawniających ich właścicieli do
dostępu do informacji niejawnych stanowiących tajemnicę
państwową oznaczonych klauzulą „tajne”.
Zawistny pełnomocnik
Jeden z rezerwistów, obdarowany rzeczonym poświadczeniem
bezpieczeństwa osobowego, po powrocie do zawodowych zajęć w
jednym z państwowych urzędów udał się do pełnomocnika ochrony
i triumfalnie okazał mu świeżo otrzymany certyfikat. Zażądał
też, aby pełnomocnik wpisał go do prowadzonego w urzędzie
„Wykazu stanowisk i prac zleconych oraz osób dopuszczonych do
pracy lub służby na stanowiskach, z którymi wiąże się dostęp
do informacji niejawnych”: wszak nabył dzięki pobytowi na
ćwiczeniach stosownych w tym zakresie kwalifikacji.
Zaskoczony pełnomocnik pochwycił okazane mu poświadczenie i po
chwili jego oblicze pokryło się rumieńcem zakłopotania. Wydany
przez WSI glejt dowodził, że jego posiadacz predestynowany
jest do pracy z informacjami stanowiącymi tajemnicę państwową
opatrzonymi klauzulą „tajne”. A nasz pełnomocnik uzyskał od
służb ochrony państwa poświadczenie jedynie do klauzuli
„poufne”. Zawiść – jedna z popularniejszych polskich przywar –
natychmiast zagościła w organizmie pełnomocnika. Trzymając z
nieskrywaną niechęcią wojskowe poświadczenie wycedził:
- Tttak…, poświadczenie jest prawidłowe i nie mam powodów, aby
je kwestionować. A gdzie masz zaświadczenie o przeszkoleniu?
- Zaświadczenie? Jakie znów zaświadczenie? – zaniepokoił się
oficer rezerwy.
- Drogi kolego magistrze! – głos pełnomocnika zamienił się
nagle w uczynny świergot - Jest w ustawie taki przepis, o
…spójrz – art. 27 ust.1 [3]. I
jeszcze ten przepis, czytaj: Dopuszczenie do pracy lub służby,
z którymi łączy się dostęp do informacji niejawnych, poprzedza
szkolenie w zakresie ochrony informacji niejawnych [4].
Sam widzisz – musisz mieć zaświadczenie o przeszkoleniu. Tu
jest wzór. Wojsko nie dało ci takiego kwitu?
- Nnniee…. – butny dotąd rezerwista coraz mniej pewnie czuł
się na służbowym krześle.
- Kochany, to nie mamy o czym rozmawiać. Ale nie chce mi się
wierzyć, że WSI wydało wam poświadczenia bez przeszkolenia –
pełnomocnik obłudnie starał się bronić honoru wojskowych
służb.
- Była jakaś pogadanka. Jakiś wojskowy nas zebrał i coś tam
marudził. Nikt tego nie słuchał, bo facet przynudzał. Ale czy
to było szkolenie? Nie wiem.
- No to mam propozycję. Zadzwoń do nich, albo napisz, niech ci
przyślą zaświadczenie, bo inaczej nie mogę uznać, że jesteś
prawidłowo przygotowany do pracy z „tajnościami”.
Zaświadczenie? To nie moja sprawa…
Po kilku dniach nasz oficer rezerwy, obdarowany przez WSI
poświadczeniem bezpieczeństwa, powrócił z kwaśną miną do
swojego pełnomocnika ochrony.
- Oficer WSI twierdzi, że to nie jego sprawa. Powiedział, że
przeszkolić mnie musi pełnomocnik ochrony urzędu, w którym
pracuję. Czyli to ty masz mnie przeszkolić i wypisać
zaświadczenie.
- Bardzo śmieszne. Już zawijam rękawy do tej roboty – mina
pełnomocnika jasno wyrażała w jaki sposób traktuje stanowisko
Wojskowych Służb Informacyjnych – Jest w ustawie konkretny
zapis [5], który bezdyskusyjnie
wskazuje, że przeszkolić mają cię panowie z WSI. Żaden
pełnomocnik nie ma prawa przeszkolić kogokolwiek w zakresie
zasad postępowania z informacjami stanowiącymi tajemnicę
państwową. Twoje poświadczenie dotyczy przecież klauzuli
„tajne”. Szkoda, że profesjonaliści z wojskowych służb nie
znają podstawowych przepisów. Zresztą po tym, co czytam w
gazetach na temat ich działań, nie dziwię się już niczemu.
- Facet z WSI stwierdził, że jesteś jakimś nawiedzonym
formalistą. Powiedział też, że to pierwszy przypadek, gdy
jakiś tam pełnomocnik kwestionuje ich procedury postępowania –
rezerwista podjął ostatnią, rozpaczliwą próbę załatwienia
sprawy.
- Mało mnie ciekawią procedury wymyślone przez kogoś, kto ma
hełm zamiast mózgu – cynicznie podsumował spotkanie
przemądrzały pełnomocnik – Będzie zaświadczenie, będzie wpis
do mojej ewidencji. Żegnam.
Mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące. Nasz rezerwista w
wyniku dalszych rokowań z przedstawicielami WSI otrzymał od
nich obietnicę, że prześlą mu pocztą zaświadczenie
stwierdzające odbycie stosownego przeszkolenia.
Czeka cierpliwie do dzisiaj. I obawia się, że gdy władzę
obejmą bracia Kaczyńscy, zapowiadający rychłą likwidację
Wojskowych Służb Informacyjnych, posiadane przez niego
poświadczenie będzie merytorycznie równoważne świadectwu
ukończenia WUML [6].
Nie ustawa, lecz chęć szczera...
Chwalebne jest, że Wojskowe Służby Informacyjne traktujące ze
szczególną powagą zagrożenia zewnętrzne dla podstawowych
interesów III RP wpadły na pomysł zrealizowania procedur
postępowań sprawdzających wobec określonej grupy oficerów
rezerwy.
W opisywanym
przypadku o pomstę do nieba woła jednak jakość tych postępowań
oraz stopień znajomości przepisów ustawy o ochronie informacji
niejawnych przez funkcjonariuszy WSI. Wystarczy bowiem – nawet
pobieżnie – przeczytać przepisy przywołanej ustawy, aby nabrać
przekonania, że w ciągu kilkunastu dni nie sposób poprawnie
wykonać czynności przewidzianych dla poszerzonego lub
specjalnego postępowania sprawdzającego (czytelnikowi
niezorientowanemu w tej materii dedykuję lekturę rozdziału 5
uoin).
Zauważmy dodatkowo, że w świetle art. 34 uoin „Służby ochrony
państwa oraz pełnomocnik ochrony, kierując się zasadami
bezstronności i obiektywizmu, są obowiązani do wykazania
najwyższej staranności w toku prowadzonego postępowania
sprawdzającego co do jego zgodności z przepisami ustawy”.
Warto też podkreślić, że zgodnie z art. 29 uoin Wojskowe
Służby Informacyjne mają prawo do przeprowadzania postępowań
sprawdzających wobec żołnierzy pozostających w służbie czynnej
i pracowników cywilnych wojska, a oficerów rezerwy trudno
zakwalifikować do osób tej kategorii. Czy zatem zaproponowana
przez WSI droga na skróty, w postaci przeprowadzania
pozaustawowych, ekspresowych postępowań sprawdzających nie
jest naigrywaniem się z przepisów prawa?
Dyskusyjna jest nie tylko podstawa prawna i merytoryczna
wartość procedur sprawdzających przeprowadzanych przez
podkomendnych gen. Dukaczewskiego, lecz także usiłowanie
cedowania na pełnomocników ochrony z pozamilitarnych jednostek
organizacyjnych obowiązku dokonywania przeszkolenia osób,
którym służby wojskowe wydały poświadczenia bezpieczeństwa.
Wydaje mi się, że jedną z głównych przyczyn nagłaśnianych
przez media przypadków „wycieków” informacji niejawnych jest
właśnie praktyka bezkrytycznego wydawania poświadczeń
bezpieczeństwa komu popadnie i w warunkach „bylejakości”
realizowania procedur sprawdzających.
Uwzględniając okoliczność toczącego się procesu legislacyjnego
związanego z nowelizacją przepisów ustawy o ochronie
informacji niejawnych warto byłoby zainteresować omawianymi
igraszkami z norm prawa posłów i ekspertów zaangażowanych w
poprawianie tych przepisów.
& Witold Rygiel
Autor jest pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych w
Urzędzie Skarbowym w Pile
[1] – art. 2 pkt 4 ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o
ochronie informacji niejawnych (Dz. U. Nr 11, poz. 95 z późn.
zm.) – dalej: uoin.
[2] – por. art. 36 ust. 1 pkt 2 ustawy.
[3] – Dopuszczenie do pracy lub pełnienia służby na stanowisku
albo zlecenie pracy, o której mowa w art. 26, z zastrzeżeniem
ust. 2, 3 i 6-8, może nastąpić po: 1) przeprowadzeniu
postępowania sprawdzającego, 2) przeszkoleniu tej osoby w
zakresie ochrony informacji niejawnych.
[4] – art. 54 ust. 1 uoin.
[5] – art. 54 ust. 2 pkt 1 uoin.
[6] – w ponurych czasach PRL określona część populacji
zmuszana była do udziału w osobliwych dokształtach pod nazwą
Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu – Leninizmu.
|