Pełnomocnik ochrony: persona non grata

Witold Rygiel

Czerwiec 2004
 
  Na początku bieżącego roku dziennik „Rzeczpospolita” poinformował o parlamentarnych pracach nad kolejną wersją rządowego projektu nowelizacji ustawy o ochronie informacji niejawnych, w myśl którego urzędnicy otrzymają uprawnienia do nadawania klauzul tajności informacjom mającym stanowić tajemnicę państwową według własnego uznania, a nie - jak dotąd - na podstawie katalogu enumeratywnie określającego kategorie wiadomości chronionych jako „tajne” lub „ściśle tajne”. Przy tej okazji - jak poinformowała gazeta - posłowie przyłożyli Bogu ducha winnym pełnomocnikom ds. ochrony informacji niejawnych: zdaniem parlamentarzystów „jeśli zapis wszedłby w życie, bardzo wiele będzie zależało od indywidualnych decyzji podejmowanych na niższym szczeblu, czyli przez pełnomocników ochrony informacji. Stanowi to zagrożenie, że ekskluzywną wiedzą będą mogli dysponować tylko ci, którzy podzielają aktualną linię polityczną rządu”[1].

Uważni czytelnicy gazet (lub czasopism) z pewnością zauważyli, że problematyka pracy pełnomocników do spraw ochrony informacji niejawnych stanowi w nich swoiste tabu. Z okoliczności tej łatwo wysnuć dwa wykluczające się wnioski:

1. działalność pełnomocników ochrony w jednostkach organizacyjnych, z uwagi na ustawowo przypisany im charakter obowiązków, jest dziedziną na tyle prymitywnie oczywistą, że nie wzbudza jakichkolwiek wątpliwości natury prawnej, organizacyjnej, kadrowej czy personalnej;

2. pełnomocnicy ochrony zajmują się materią wybitnie specjalistyczną i hermetyczną, chronią ponadto wiadomości powszechnie niedostępne. W rzeczywistości problemy ich pracy są dla ogółu czytelników tak pasjonujące, jak wiadomość o przedwczorajszym poziomie wód Odry w okolicach Miedoni.

Nasuwa się też wniosek trzeci: skoro posłowie z sejmowej komisji ds. służb specjalnych, obowiązani do znajomości tajników ustawy o ochronie informacji niejawnych, opowiadają dziennikarzom zacytowane przeze mnie na wstępie, osobliwe i absurdalne historie o kompetencjach pełnomocników ochrony, to może lepiej zaapelować o napisanie tej ustawy od nowa: i po polsku.

Skąd biorą się pełnomocnicy? Bocian ich raczej nie przynosi...

Vox populi (czytaj: środowiskowe polskie piekiełko) obwołał każdego z pełnomocników ochrony szeregiem pejoratywnych określeń, z których najłagodniejszym jest miano jawnego współpracownika służb specjalnych. Mimo to, przeglądając pytania internautów rejestrowane w działach „Forum” różnych serwisów zajmujących się problematyką ochrony informacji, często czytam prośby o receptę „jak zostać pełnomocnikiem?”. Z jednej strony dowodzi to istnienia grupy osób zainteresowanych pracą z informacjami niejawnymi (przy obecnym poziomie bezrobocia każde płatne zajęcie wydaje się atrakcyjne), z drugiej zaś wskazuje, że przepisy ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych (dalej: uoin) napisano w sposób zawiły, nieprzejrzysty i nieprzyjazny dla typowego czytelnika.

Zacznijmy więc od podstaw. Wskutek politycznych swarów i gier interesów, datujących się od przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, Sejm III Rzeczpospolitej nie był w stanie do 1999 roku uchwalić nowej ustawy regulującej zasady ochrony informacji stanowiących tajemnicę państwową lub służbową. W konsekwencji niemal przez całą poprzednią dekadę w realiach państwa uwolnionego z okowów Układu Warszawskiego obowiązywały przepisy ustawy z dnia 14 grudnia 1982 r. o ochronie tajemnicy państwowej i służbowej, stanowiące relikt minionej epoki. Dopiero realna groźba nieprzyjęcia Polski do NATO z powodu tolerowania ustawodawczego skansenu skłoniła parlament do pospiesznego uchwalenia – i tak in fine niedoskonałej [2] – ustawy o ochronie informacji niejawnych.
Regulacja ta, w wielu fragmentach wiernie przekopiowana z ustawodawstwa zachodniego, wprowadziła m.in. nieznaną dotąd wszelkim rodzimym strukturom organizacyjnym funkcję pełnomocnika ds. ochrony informacji niejawnych, czyli osoby podległej bezpośrednio kierownikowi jednostki organizacyjnej, odpowiedzialnej za zapewnienie przestrzegania przepisów o ochronie informacji niejawnych. Zgodnie z art. 18 ust. 3 uoin pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych w jednostce organizacyjnej może zostać każdy, kto spełni następujące warunki:
 
punktor wytypowany został do sprawowania tej funkcji przez kierownika jednostki organizacyjnej,
punktor posiada obywatelstwo polskie,
punktor legitymuje się co najmniej średnim wykształceniem,
punktor posiada odpowiednie poświadczenie bezpieczeństwa wydane przez służbę ochrony państwa po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego,
punktor odbędzie przeszkolenie w zakresie ochrony informacji niejawnych przeprowadzone przez funkcjonariuszy służb ochrony państwa.

Analiza przywołanej normy wskazuje, że ustawowe kryteria doboru kandydatów na pełnomocników są banalne, zwłaszcza gdy skonfrontuje się je z podstawowymi zadaniami spoczywającymi na pełnoprawnym pełnomocniku, kierującym w jednostce organizacyjnej wyodrębnioną, wyspecjalizowaną komórką organizacyjną do spraw ochrony informacji niejawnych, zwaną „pionem ochrony”, do której zadań należy:

1) zapewnienie ochrony informacji niejawnych,
2) ochrona systemów i sieci teleinformatycznych,
3) zapewnienie ochrony fizycznej jednostki organizacyjnej,
4) kontrola ochrony informacji niejawnych oraz przestrzegania przepisów o ochronie tych informacji,
5) okresowa kontrola ewidencji, materiałów i obiegu dokumentów,
6) opracowywanie planu ochrony jednostki organizacyjnej i nadzorowanie jego realizacji,
7) szkolenie pracowników w zakresie ochrony informacji niejawnych według zasad określonych w rozdziale 8.

Do podstawowych obowiązków pełnomocnika ochrony należy przeprowadzenie zwykłych postępowań sprawdzających wobec pracowników jednostki organizacyjnej. Ustawowo określone działania pełnomocnika związane z realizacją przedmiotowych postępowań budzą, w moim odczuciu, szczególne emocje. Osobom nadwrażliwym niełatwo jest zaakceptować sytuację, w której pan Janek - do niedawna kolega zza biurka - zaczytywał będzie się danymi zawartymi w naszych ankietach bezpieczeństwa, korespondował na nasz temat z ABW lub WSI, Krajowym Rejestrem Karnym, czy też Biurem Informacji i Statystyki przy Centralnym Zarządzie Więziennictwa. Ów katastroficzny obraz potęguje fakt, że pełnomocnik Janek założy każdemu z nas teczkę (sorry: AKTA) i wydawał będzie poświadczenia bezpieczeństwa lub, co gorsza, odmawiał ich wydania. Co bardziej dociekliwi pracownicy jednostki organizacyjnej odnajdą poza tym w ustawie zapisy art. 18 ust. 7 i 9, których treść wywołać może swoisty ostracyzm środowiskowy wobec pana Janka - od tej chwili - z pewnością byłego kolegi. W świetle bowiem powołanych przepisów:

„...pełnomocnik ochrony współpracuje w zakresie realizacji swoich zadań z właściwymi jednostkami i komórkami organizacyjnymi służb ochrony państwa...”

oraz

„...podejmuje działania zmierzające do wyjaśnienia okoliczności naruszenia przepisów o ochronie informacji niejawnych, zawiadamiając o tym kierownika jednostki organizacyjnej, a w przypadku naruszenia przepisów o ochronie informacji niejawnych, oznaczonych klauzulą poufne lub wyższą, również właściwą służbę ochrony państwa”.

Dylemat dyrektora: pan Janek, czy pani Basia?

W zasadzie jedynym problemem kandydata na pełnomocnika jest pozytywne przejście procedury postępowania sprawdzającego prowadzonego wobec niego przez służby ochrony państwa [3] na pisemny wniosek osoby upoważnionej do obsady stanowiska, w tym kierownika jednostki organizacyjnej, w trybie postępowania zwykłego, poszerzonego lub specjalnego. Ostatni etap, czyli uzyskanie zaświadczenia o przeszkoleniu przez służby ochrony państwa jest czynnością typowo formalną – wystarczy aby delikwent przybył na trzy dni do stolicy, podpisał listę obecności i okazał się kwitem uiszczenia stosownej opłaty przez delegującą go jednostkę organizacyjną na rzecz szkolących go służb.

W konsekwencji dobór kandydata na pełnomocnika ochrony uzależniony jest wyłącznie od konceptu i pisemnej decyzji kierownika jednostki organizacyjnej. Może on wyznaczyć na kandydata do tej roli kogokolwiek z zatrudnianego personelu – w tym sprzątaczkę lub konserwatora (byle wylegitymowali się maturą i polskim obywatelstwem). Warto zaznaczyć, że uplasowanie pełnomocnika w strukturze urzędu lub firmy powinno bezwarunkowo zapewniać tej osobie status niezależności i bezpośredniej podległości kierownikowi jednostki organizacyjnej [4]. Stąd nieprawidłowe jest na przykład wytypowanie kandydatury pana Janka, obdarzonego słuszną posturą i namiętnie trenującego sporty walki, zatrudnionego jako referent w dziale pani Basi, gdyż zburzeniu uległaby tym samym fundamentalna zasada jego bezpośredniej podległości szefowi instytucji. Może więc wybrać panią Basię? Jej ojciec jest emerytowanym pułkownikiem, w razie potrzeby coś jej tam zawsze wytłumaczy...
Jak pokazała kilkuletnia praktyka (w tym źródłowe wiadomości od pisujących w rubrykach „Forum”) ów prosty do zrozumienia przepis w wielu przypadkach jest ignorowany przez kierowników jednostek organizacyjnych. Niektórzy z nich przyjęli zresztą genialne rozwiązanie typu „Dr Jekyll i Mr Hyde” (lub – jak kto woli - „Wash and Go”), podpowiedziane im zapewne przez któregoś z mężów uczonych w naukach prawa. Pełnomocnik ochrony może w myśl powyższej bzdury podlegać nawet kilku przełożonym w sensie wykonywania podstawowych obowiązków służbowych, niezwiązanych z ochroną informacji niejawnych. Gdy przypisze się dodatkowo delikwentowi obowiązki pełnomocnika, to oczywiste jest przecież, że podlegał on będzie „w sprawach niejawnych” tylko kierownikowi jednostki.

Nowe przepisy o ochronie informacji niejawnych obowiązują od 5 lat, a niektóre okoliczności ich wdrażania na przełomie 1999/2000, w tym głównie nieterminowe realizowanie przez służby ochrony państwa procedur postępowań sprawdzających, zarówno wobec kandydatów na pełnomocników ochrony, jak też osób aspirujących do pracy z informacjami stanowiącymi tajemnicę państwową, spowodowały oczywisty chaos w podmiotach zobowiązanych do stosowania przepisów uoin. Kierownicy jednostek organizacyjnych w wielu przypadkach desygnowali do „pionów ochrony” pracowników kompletnie nieprzygotowanych i niezainteresowanych taką problematyką. W znacznej części przypadków osobom tym dopisano do zakresu obowiązków służbowych rzeczone, dodatkowe kompetencje wynikające z przepisów ustawy, nie odciążając pracowników z dotychczasowych obligacji zawodowych. Czy nie zabrakło ustawodawcy wyobraźni, by sądzić, że pani Basia lub pan Janek, zajmujący się dotąd w swoim urzędzie logistyką, księgowością, problematyką kadr i płac lub wydawaniem decyzji administracyjnych, ochoczo zajmą się po godzinach pracy pogłębianiem wiedzy o zasadach ochrony informacji wymagających ochrony przed nieuprawnionym ujawnieniem, to jest liczącą ponad 90 artykułów ustawą, kilkunastoma rozporządzeniami wykonawczymi, literaturą fachową i wytycznymi resortowymi???

Nie matura lecz chęć szczera...

Mój podstawowy zarzut pod adresem ustawodawcy – a pośrednio służb ochrony państwa, których wkład w tworzenie właściwych tu aktów normatywnych jest bezsprzecznie fundamentalny - dotyczy tolerowania amatorszczyzny i personalnego „rękodzieła” poprzez cedowanie obowiązków wynikających z przepisów uoin na osoby częstokroć niekompetentne, przypadkowo dobrane i niezainteresowane pogłębianiem kwalifikacji w dziedzinie ochrony informacji niejawnych. Zważmy, że nieuprawnione ujawnienie informacji chronionych na podstawie przepisów uoin może w konsekwencji:

punktor spowodować istotne zagrożenie dla podstawowych interesów Rzeczypospolitej Polskiej, a w szczególności dla niepodległości lub nienaruszalności terytorium, interesów obronności, bezpieczeństwa państwa i obywateli, albo narazić te interesy na co najmniej znaczną szkodę [5],

lub

punktor narazić na szkodę interes państwa, interes publiczny lub prawnie chroniony interes obywateli albo jednostki organizacyjnej [6].

Czy w realiach państwa nieposiadajacego przez ostatnią dekadę (1989 - 1999) nowoczesnej regulacji prawnej w dziedzinie ochrony informacji niejawnych, a w konsekwencji pozbawionego w praktyce rozpowszechnionych i zweryfikowanych zasad kultury ochrony informacji [7] można było oczekiwać pozytywnych rezultatów operacji przeszczepienia na postsowiecki grunt zachodnich rozwiązań ustawodawczych, w tym scedowania obowiązków ochrony tajemnicy państwowej i służbowej, na osoby mentalnie i profesjonalnie nieprzygotowane do realizacji skomplikowanych i niełatwych zadań w tej materii? Intuicja podpowiada mi, że brak medialnych doniesień o naruszaniu fundamentalnych zasad ochrony informacji niejawnych w jednostkach organizacyjnych, zobligowanych do stosowania przepisów uoin, spowodowany jest wyłącznie:

1. subiektywną lub obiektywną nieudolnością wydziałów ochrony informacji niejawnych funkcjonujących w strukturach służb ochrony państwa, właściwych do kontroli ochrony tych informacji oraz kontroli przestrzegania przepisów wydanych w tym zakresie,

2. rygorystycznym przestrzeganiem przez kierownictwo tych służb określonych względów taktycznych w polityce informacyjnej.

W mediach ogłasza się jedynie informacje o przypadkach trudnych do ocenzurowania lub przydatnych określonym środowiskom w walkach głównych ugrupowań politycznych. Gdy redakcja „NIE” ujawniła głośną „aferę dyskową” w MSZ [8] szef ABW poinformował media, że już dwa lata wcześniej podległe mu służby, kontrolujące stan ochrony informacji niejawnych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, stwierdziły nieprawidłowości na podstawie których ABW powiadomiło prokuraturę. Na marginesie nasuwają się w tym kontekście dwa pytania: co zrobiła prokuratura z powiadomieniem uzyskanym od ABW przed dwoma laty oraz co robi obecnie w sprawie „afery dyskowej” - czy oczekuje na finał żenującej batalii na szczytach „elit”, czy też ustala, co to właściwie jest ten „dysk twardy”?

Mam świadomość, że określona część populacji pełnomocników ochrony wykonuje przypisane im obowiązki wzorowo, kosztem poświęcania wolnego czasu na samokształcenie, poszukiwanie i studiowanie literatury przedmiotu, odwiedzając systematycznie internetowe „kąciki” umożliwiające wymianę doświadczeń. Są to z reguły „entuzjaści – hobbyści” niełatwej sztuki ochrony informacji. Należy im współczuć, bo rzadko znajdują zrozumienie i wsparcie u kierowników jednostek organizacyjnych (o otoczeniu środowiskowym już nie wspomnę), wykłócając się o wyegzekwowanie podstawowych środków do pracy – nie tylko materialnych. Ale równolegle funkcjonują pełnomocnicy „z przypadku” i z ”łapanki”, którzy z lepszym lub gorszym skutkiem zrealizowali to, co im kiedyś nakazano, tj. przeprowadzili (lub nie) zwykłe postępowania sprawdzające wobec wytypowanego personelu, rozdali owym wybrańcom poświadczenia bezpieczeństwa, dopilnowali organizacji tajnej kancelarii i zajęli się tym, czego na co dzień wymaga pracodawca, czyli podstawowymi obowiązkami służbowymi, niezwiązanymi z informacjami niejawnymi.

Proponuję poniżej niewielki test. Jeśli ktoś z czytelników twierdząco odpowie na którekolwiek z pytań lub zna ciekawsze przypadki, niż tu przykładowo wymienione, to moje dotychczasowe tezy są w pełni uzasadnione:

punktor Czy można w kategoriach ustawowej powagi traktować, jako wykwalifikowanego pełnomocnika ochrony osobnika [9], który w trakcie każdej z narad organizowanych przez instancję zwierzchnią z nieukrywanym przejęciem i wypiekami na twarzy notuje w przesznurowanym (a jakże!) kajecie nazwy i lokalizację aktów prawnych odnoszących się do ochrony informacji niejawnych?
 
punktor Czy należy spuścić „kurtynę miłosierdzia” na pełnomocnika, który zapytany o plan ochrony informacji niejawnych w jednostce organizacyjnej, wydobywa z szafy plan ochrony osób i mienia napisany przez licencjonowanego pracownika ochrony fizycznej w czasach, gdy nikt jeszcze nie słyszał o uchwaleniu przepisów uoin?
 
punktor Czy jest nadzieja na dokonanie zmian w świadomości pełnomocnika twierdzącego z uporem, że personel firmy zewnętrznej całodobowo fizycznie i elektronicznie chroniącej obiekt, w którym przetwarza się i przechowuje informacje niejawne, nie musi legitymować się poświadczeniami bezpieczeństwa i nie istnieje w takich okolicznościach potrzeba opracowania stosownej umowy stron oraz instrukcji bezpieczeństwa przemysłowego [10]?
 
punktor Czy pełnomocnik, cedujący wykonywanie pracochłonnych czynności związanych z prowadzeniem zwykłych postępowań sprawdzających na barki podległego personelu (bo osobiście nie ma na to czasu, warunków i ochoty), powinien być odwołany w trybie natychmiastowym, skierowany na ponowne przeszkolenie do służb ochrony państwa, czy też awansowany do któregoś z ministerstw (wszak znakomicie potrafi zarządzać pracą)?
 
punktor Czy pełnomocnik winien posługiwać się w rozwiązywaniu problemów ustawą, rozporządzeniami wykonawczymi oraz wytycznymi służb ochrony państwa, czy też czerpać wiedzę z treści osobliwych częstokroć okólników wydawanych przez instancje zwierzchnie?
 
punktor Jakie są szanse, że kandydat na pełnomocnika ochrony, który nie potrafi samodzielnie wypełnić ankiety bezpieczeństwa osobowego (bo jest zbyt skomplikowana), będzie w perspektywie właściwie realizował ustawowo przypisane mu zadania?

Skoro prawodawca przyjął koncepcję w myśl której pełnomocnikiem może zostać każdy, kto ... [11], nie budzi wątpliwości fakt, że prawidłowość wywiązywania się z nałożonych nań ustawowych obowiązków uzależnione jest wyłącznie od stanu przeszkolenia pełnomocników przez służby ochrony państwa.

Szkolić każdy może?

Na podstawie art. 14 ust. 1 pkt 5 uoin „służby ochrony państwa są właściwe do szkolenia i doradztwa w zakresie ochrony informacji niejawnych”. Ponadto przepisy rozdziału 8 ustawy, zatytułowanego „Szkolenie w zakresie ochrony informacji niejawnych”, enumeratywnie określają podmioty upoważnione do prowadzenia szkoleń wskazując na:

1. funkcjonariuszy i żołnierzy służb ochrony państwa – właściwych do szkolenia pełnomocników ochrony oraz osób, o których mowa w art. 27 ust. 3 – 8 uoin,
2. pełnomocników ochrony – upoważnionych do szkolenia osób zatrudnionych lub pełniących służbę w jednostkach organizacyjnych.

Od ponad 2 lat jesteśmy świadkami tolerowania pozaustawowej praktyki realizowania szkoleń z dziedziny ochrony informacji niejawnych przez podmioty nieuprawnione [12]. Rzecz jasna, praktyka ta wpisana jest w modną poetykę komercjalizacji wszelkich działań w dziedzinie życia publicznego, a szkolenia organizowane przez przeróżne stowarzyszenia, firmy i „znajomych królika” zabezpieczyć mają ich organizatorom dopływ środków na przeżycie w niełatwych czasach lub na realizację deklarowanych frazesów, tzn. wzniosłych celów statutowych. Trudno snuć domysły, co do rodzaju wykładni przepisów uoin, którą twórczo zastosowano dla umożliwienia działalności szkoleniowej podmiotom nieuprawnionym – lub, jak kto woli – nieuwzględnionym w ustawie, gdyż dotąd nie zetknąłem się z oficjalnym stanowiskiem służb ochrony państwa, wyjaśniającym genezę i praktyczne skutki opisywanej sytuacji. Prywatnie uważam, że przepisy uoin wprowadziły trudny do kwestionowania i niezbywalny monopol dla służb ochrony państwa w dziedzinie szkoleń w zakresu ochrony informacji niejawnych. Uwzględniając złożoność i delikatność tej materii uznaję racjonalność intencji ustawodawcy: służby specjalne, powołane do monitorowania i zwalczania zagrożeń dla podstawowych interesów państwa, są w tym przypadku jedynym właściwym i kompetentnym podmiotem do organizowania i prowadzenia omawianych szkoleń, gdyż programując ich wątki tematyczne bazują na rozpoznanym i rzeczywistym stanie potencjalnych niebezpieczeństw dla informacji podlegających ochronie. Za stratę czasu (i pieniędzy) uznaję natomiast delegowanie osób do udziału w szkoleniowych imprezach organizowanych przez podmioty komercyjne, w trakcie których po raz sto sześćdziesiąty pierwszy poruszone zostaną problemy sposobu adresowania kopert, zabezpieczania okien kratami lub folią, względnie monitorowania ruchu osobowego w sąsiedztwie kancelarii tajnej

Dostrzegam natomiast szerszy problem. W 2001 roku znowelizowano przepisy uoin, a obecnie trwają w parlamencie prace nad kolejną, merytorycznie głęboką, zmianą tej ustawy. Nie wypracowano dotąd jakiegokolwiek trybu postępowania, mającego na celu rzeczywiste zaznajomienie pełnomocników ochrony z istotą dokonywanych w ustawodawstwie zmian. Absurdem jest liczenie przez służby ochrony państwa na to, że większość z pełnomocników przyswoi prawne nowinki we własnym zakresie (i właściwie je zinterpretuje). Uważam, że służby ochrony państwa winny wdrożyć określony system dokształcania pełnomocników ochrony, których pełną ewidencją zresztą dysponują. Szkolenia takie – dla zaoszczędzenia wydatków podmiotom zobowiązanym do stosowania ustawy - winny być organizowane na szczeblach regionalnych: wszakże w każdym z województw funkcjonuje delegatura ABW, a w niej komórka ochrony informacji niejawnych. Ideałem byłoby organizowanie „sesji dokształcającej” dla pełnomocników ochrony po przeprowadzeniu wobec nich kolejnego postępowania sprawdzającego [13] lub po każdej poważnej nowelizacji ustawy. Wyasygnowanie kilkuset złotych (raz na pięć lat) przez podmiot delegujący pełnomocnika na sugerowany rodzaj szkolenia uzupełniającego nie zrujnuje budżetu żadnej firmy lub instytucji.

Problem zapewnienia przez służby ochrony państwa wykwalifikowanej kadry szkoleniowej byłby ich wyłączną sprawą organizacyjno – personalną: w strukturach tych pracuje kilka tysięcy funkcjonariuszy, więc desygnowanie kilkudziesięciu z nich do stałej, aktywnej pracy w komórkach ochrony informacji niejawnych, kosztem etatowego uszczuplenia pionów logistycznych, powinno w konsekwencji pozytywnie wpłynąć na funkcjonowanie (i społeczne postrzeganie) służb. Rozwój sytuacji w ABW dodatkowo sprzyjać może takiej reformie, bo do służby przywróconych ma być kilkuset funkcjonariuszy zwolnionych w ramach ostatniej (której, to już z kolei?) z popularnych w służbach specjalnych akcji oczyszczania szeregów.

Równolegle kierownictwo służb specjalnych przemyśleć powinno koncepcję wydawania interesująco i przystępnie redagowanego periodyku przeznaczonego dla pełnomocników ochrony. Mógłby to być miesięcznik lub kwartalnik, prenumerowany obowiązkowo przez każdą z jednostek organizacyjnych zobligowanych do wdrożenia norm uoin, zawierający treści przydatne w pracy każdego "pionu ochrony", stanowiący jednocześnie forum wymiany doświadczeń osób profesjonalnie związanych z problematyką ochrony informacji. W razie braku „mocy redakcyjnych” i pomysłu na periodyk proponuję służbom skorzystanie z usług p. Pawła Chachurskiego, który z własnej inicjatywy i z racji hobbystycznego zapału stworzył znakomity serwis internetowy „Informacja niejawna”. Lepszej rekomendacji nie trzeba.
Wnioski

Nie chciałbym, aby czytelnik opacznie zrozumiał moje intencje. Osobliwością jest fakt, że moje poglądy dotyczące pracy pełnomocników ochrony publikuję w serwisie internetowym, systematycznie odwiedzanym przez osoby znakomicie realizujące zadania w dziedzinie ochrony informacji, poszukujące źródeł pogłębiania wiedzy i wymiany doświadczeń. Pełnomocnicy „z łapanki” i „z przypadku” raczej tu nie zaglądają, tym bardziej, że ich pracodawcy doznaliby szoku na propozycję wyposażenia „pionu ochrony” w dostęp do Internetu.

Uważam, że kierownicy jednostek organizacyjnych, typujący kandydatów na pełnomocników ochrony, powinni powierzać takie obowiązki osobom legitymującym się praktyką w pracy z informacjami niejawnymi lub weryfikowalnym poziomem wiedzy w tej materii. Warto też przemyśleć wprowadzenie do ustawy ostrzejszych kryteriów doboru kandydatów na pełnomocników. Sugerowałbym między innymi, aby szkolenia, o których mowa w art. 54 uoin, organizowane przez służby ochrony państwa, kończyły się egzaminem (testem), od którego wyników uzależnione byłoby mianowanie osoby pełnoprawnym pełnomocnikiem ochrony.

Na zakończenie zadać należy pytanie czy można zdefiniować, chociażby w teorii, kryteria doboru idealnego pełnomocnika ds. ochrony informacji niejawnych? Wiem, rzecz jasna, że idealny model pełnomocnika, pokryty kurzem, spoczywać mógłby w Sevres pod Paryżem, a nie funkcjonować w typowym polskim urzędzie, niemniej pokuszę się o kilka uwag.

Wychodzę z założenia, że pełnomocnik funkcjonujący w jakimkolwiek podmiocie zobowiązanym do respektowania przepisów uoin winien realizować zadania w zakresie ochrony informacji sensu largo, zatem nie tylko zajmować się kwestiami zasad ochrony i udostępniania informacji stanowiących tajemnicę państwową i służbową, lecz wszelkimi występującymi w danej instytucji (czy firmie) innymi tajemnicami prawnie chronionymi. Winien więc dysponować, co najmniej dobrą, znajomością następujących regulacji prawnych:

punktor ustawy o ochronie informacji niejawnych,
punktor ustawy o ochronie danych osobowych,
punktor ustawy o dostępie do informacji publicznej,
punktor ustawy o ochronie osób i mienia,
punktor ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną,
punktor ustawodawstwa szczegółowego regulującego obieg, przechowywanie i udostępnianie informacji w zatrudniającym go podmiocie (np. Prawo bankowe, Kodeks postępowania administracyjnego, Kodeks pracy, Ordynacja podatkowa, ustawa o pracownikach samorządowych, ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, etc.).

Pełnomocnik winien posiadać umiejętności opracowywania aktów normatywnych dla potrzeb zatrudniającego go podmiotu, jak też instrukcji, planów, dokumentów analitycznych i materiałów szkoleniowych. Biorąc pod uwagę, że jednym z zadań pełnomocnika jest szkolenie personelu w dziedzinie ochrony informacji niejawnych, warto by cechowały go uzdolnienia pedagogiczne. Kolejnym walorem pełnomocnika byłaby umiejętność właściwej współpracy w jego środowisku zawodowym – wszakże kierować ma on „pionem ochrony”, szkolić personel, prowadzić postępowania sprawdzające, realizować działania wyjaśniająco – kontrolne.

Uwzględniając wrażenia wynikające z tej „wyliczanki” konsekwentnie obstawał będę przy tezie, że kierowane przez pełnomocników „piony ochrony”, funkcjonujące w podmiotach zobowiązanych do respektowania norm uoin, powinny zostać przekształcone w komórki koordynujące zadania w zakresie ochrony informacji sensu largo, zaś pełnomocników mających w świetle tej koncepcji znaczną ilość obowiązków służbowych uwolnić należy z realizacji innych zadań wykonywanych dotąd na rzecz pracodawcy. Powie ktoś, że to utopia. Niestety, ustawodawca nie zagwarantował kandydatom na pełnomocników, że to łatwa, dobrze płatna i reprezentacyjna funkcja.

Zapraszam do dyskusji.

& Witold Rygiel

Autor jest pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych w Urzędzie Skarbowym w Pile.

PRZYPISY:

[1] Dorota Kołakowska, Zadecyduje urzędnik, Rzeczpospolita z dnia 14 stycznia 2004 r.

[2] W. Rygiel, Projekt nowelizacji ustawy o ochronie informacji niejawnych w ocenie pełnomocnika ochrony. Przed pierwszym czytaniem – poprawić, Rzeczpospolita z dnia 8 sierpnia 2003 r.

[3] Czyli Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego lub Wojskowe Służby Informacyjne - art. art. 38, 39 i 74 a ust.1 uoin.

[4] Art. 18 ust. 2 uoin.

[5] Art. 2 pkt 1 uoin.

[6] Art. 2 pkt 3 uoin.

[7] Sygnalizowany problem wymaga omówienia w ramach odrębnego tekstu. Znacząca jest okoliczność, że w okresie minionej dekady zagadnienia ochrony tajemnicy i państwowej i służbowej praktycznie nie interesowały mediów i środowisk politycznych.

[8] Zainteresowanych zapraszam do lektury mojej publikacji „Tuzin twardzieli”, dostępnej w internetowym serwisie „Prawo i Internet” : http://www.vagla.pl/skrypts/dwanascie_twardych_dyskow.htm

[9] Płeć i kolor włosów osobnika nie mają w tym przypadku decydującego znaczenia.

[10] Por. art. 65 ust. 1 i ust. 3 w zw. z art. 74a uoin.

[11] Art. 18 ust. 3 uoin.

[12] Otwarte pozostaje pytanie o związki przyczynowo – skutkowe tego zjawiska z konsekwencjami ostatnich wyborów do Sejmu (m. in. zmian na kierowniczych szczeblach służb ochrony państwa).

[13] Problem częstotliwości dokształcania pełnomocników ochrony legitymujących się uprawnieniami dostępu wyłącznie do informacji niejawnych stanowiących tajemnicę służbową (dziesięcioletni okres ważności poświadczeń) rozwiązać można wprowadzając konieczność poddania ich szkoleniu uzupełniającemu po upływie 5 lat od daty wydania poświadczenia bezpieczeństwa osobowego.