Nowatorski koncept WSI:
ekspresowe postępowanie sprawdzające

Witold Rygiel

Listopad 2004
 
Z nadejściem wiosny 2004 roku Siły Zbrojne III RP przypomniały sobie o spoczywającym na nich obowiązku okresowego trenowania rezerwistów.
Wytypowana grupa oficerów rezerwy, niekoniecznie uszczęśliwionych otrzymanymi wezwaniami, wyruszyła zatem do jednego z pułków zdyslokowanych gdzieś na krańcach Wielkopolski.

 

Czy internautów odwiedzających serwis „www.iniejawna.pl” może zaciekawić opis typowej dla rozleniwionych rezerwistów dwutygodniowej przerwy w ich życiorysach, połączonej ze zmianą przyodziewku tudzież nawyków żywieniowych, higienicznych i towarzyskich. Otóż może. Pod jednym warunkiem: do akcji włączyć muszą się nasi ulubieńcy – podkomendni generała Dukaczewskiego.

Baczność! Do wypełniania ankiet przystąp!

Pomysłowi przedstawiciele Wojskowych Służb Informacyjnych, odpowiedzialni za kontrwywiadowcze zabezpieczenie procesu przećwiczenia rezerwistów, zadali sobie trud wzbogacenia kwalifikacji przybyłych oficerów rezerwy o nowy rodzaj sprawności, a mianowicie – że odwołam się do stosownego przepisu – „spełnienia ustawowych wymogów dla zapewnienia ochrony informacji niejawnych przed ich nieuprawnionym ujawnieniem” [1]. Zarządzono więc zbiórkę wytypowanych delikwentów, wręczono im ankiety bezpieczeństwa osobowego i polecono niezwłocznie wypełnić owe arkusze treściami przewidzianymi dla przeprowadzenia poszerzonego postępowania sprawdzającego wobec osób aspirujących do zajmowania stanowisk i wykonywania prac związanych z dostępem do informacji niejawnych oznaczonych klauzulą „tajne" [2]. Grupka naszych rezerwistów, ekscytując się zapewne perspektywą otrzymania poświadczeń bezpieczeństwa, mogących dodatkowo uatrakcyjnić ich pozycję na usychającym rynku pracy, bez szmeru sprzeciwu zajęła się wypełnieniem ankiet. Po kilkunastu dniach oficerowie rezerwy, sposobiący się do powrotu w domowe pielesze, niespodziewani obdarowani zostali przez przedstawiciela WSI pachnącymi jeszcze świeżutkim drukami poświadczeń bezpieczeństwa, uprawniających ich właścicieli do dostępu do informacji niejawnych stanowiących tajemnicę państwową oznaczonych klauzulą „tajne”.

Zawistny pełnomocnik

Jeden z rezerwistów, obdarowany rzeczonym poświadczeniem bezpieczeństwa osobowego, po powrocie do zawodowych zajęć w jednym z państwowych urzędów udał się do pełnomocnika ochrony i triumfalnie okazał mu świeżo otrzymany certyfikat. Zażądał też, aby pełnomocnik wpisał go do prowadzonego w urzędzie „Wykazu stanowisk i prac zleconych oraz osób dopuszczonych do pracy lub służby na stanowiskach, z którymi wiąże się dostęp do informacji niejawnych”: wszak nabył dzięki pobytowi na ćwiczeniach stosownych w tym zakresie kwalifikacji.

Zaskoczony pełnomocnik pochwycił okazane mu poświadczenie i po chwili jego oblicze pokryło się rumieńcem zakłopotania. Wydany przez WSI glejt dowodził, że jego posiadacz predestynowany jest do pracy z informacjami stanowiącymi tajemnicę państwową opatrzonymi klauzulą „tajne”. A nasz pełnomocnik uzyskał od służb ochrony państwa poświadczenie jedynie do klauzuli „poufne”. Zawiść – jedna z popularniejszych polskich przywar – natychmiast zagościła w organizmie pełnomocnika. Trzymając z nieskrywaną niechęcią wojskowe poświadczenie wycedził:

- Tttak…, poświadczenie jest prawidłowe i nie mam powodów, aby je kwestionować. A gdzie masz zaświadczenie o przeszkoleniu?


- Zaświadczenie? Jakie znów zaświadczenie? – zaniepokoił się oficer rezerwy.


- Drogi kolego magistrze! – głos pełnomocnika zamienił się nagle w uczynny świergot - Jest w ustawie taki przepis, o …spójrz – art. 27 ust.1 [3]. I jeszcze ten przepis, czytaj: Dopuszczenie do pracy lub służby, z którymi łączy się dostęp do informacji niejawnych, poprzedza szkolenie w zakresie ochrony informacji niejawnych [4]. Sam widzisz – musisz mieć zaświadczenie o przeszkoleniu. Tu jest wzór. Wojsko nie dało ci takiego kwitu?


- Nnniee…. – butny dotąd rezerwista coraz mniej pewnie czuł się na służbowym krześle.


- Kochany, to nie mamy o czym rozmawiać. Ale nie chce mi się wierzyć, że WSI wydało wam poświadczenia bez przeszkolenia – pełnomocnik obłudnie starał się bronić honoru wojskowych służb.


- Była jakaś pogadanka. Jakiś wojskowy nas zebrał i coś tam marudził. Nikt tego nie słuchał, bo facet przynudzał. Ale czy to było szkolenie? Nie wiem.


- No to mam propozycję. Zadzwoń do nich, albo napisz, niech ci przyślą zaświadczenie, bo inaczej nie mogę uznać, że jesteś prawidłowo przygotowany do pracy z „tajnościami”.

Zaświadczenie? To nie moja sprawa…

Po kilku dniach nasz oficer rezerwy, obdarowany przez WSI poświadczeniem bezpieczeństwa, powrócił z kwaśną miną do swojego pełnomocnika ochrony.

- Oficer WSI twierdzi, że to nie jego sprawa. Powiedział, że przeszkolić mnie musi pełnomocnik ochrony urzędu, w którym pracuję. Czyli to ty masz mnie przeszkolić i wypisać zaświadczenie.


- Bardzo śmieszne. Już zawijam rękawy do tej roboty – mina pełnomocnika jasno wyrażała w jaki sposób traktuje stanowisko Wojskowych Służb Informacyjnych – Jest w ustawie konkretny zapis [5], który bezdyskusyjnie wskazuje, że przeszkolić mają cię panowie z WSI. Żaden pełnomocnik nie ma prawa przeszkolić kogokolwiek w zakresie zasad postępowania z informacjami stanowiącymi tajemnicę państwową. Twoje poświadczenie dotyczy przecież klauzuli „tajne”. Szkoda, że profesjonaliści z wojskowych służb nie znają podstawowych przepisów. Zresztą po tym, co czytam w gazetach na temat ich działań, nie dziwię się już niczemu.


- Facet z WSI stwierdził, że jesteś jakimś nawiedzonym formalistą. Powiedział też, że to pierwszy przypadek, gdy jakiś tam pełnomocnik kwestionuje ich procedury postępowania – rezerwista podjął ostatnią, rozpaczliwą próbę załatwienia sprawy.


- Mało mnie ciekawią procedury wymyślone przez kogoś, kto ma hełm zamiast mózgu – cynicznie podsumował spotkanie przemądrzały pełnomocnik – Będzie zaświadczenie, będzie wpis do mojej ewidencji. Żegnam.

Mijały kolejne dni, tygodnie i miesiące. Nasz rezerwista w wyniku dalszych rokowań z przedstawicielami WSI otrzymał od nich obietnicę, że prześlą mu pocztą zaświadczenie stwierdzające odbycie stosownego przeszkolenia.
Czeka cierpliwie do dzisiaj. I obawia się, że gdy władzę obejmą bracia Kaczyńscy, zapowiadający rychłą likwidację Wojskowych Służb Informacyjnych, posiadane przez niego poświadczenie będzie merytorycznie równoważne świadectwu ukończenia WUML [6].

Nie ustawa, lecz chęć szczera...

Chwalebne jest, że Wojskowe Służby Informacyjne traktujące ze szczególną powagą zagrożenia zewnętrzne dla podstawowych interesów III RP wpadły na pomysł zrealizowania procedur postępowań sprawdzających wobec określonej grupy oficerów rezerwy.

W opisywanym przypadku o pomstę do nieba woła jednak jakość tych postępowań oraz stopień znajomości przepisów ustawy o ochronie informacji niejawnych przez funkcjonariuszy WSI. Wystarczy bowiem – nawet pobieżnie – przeczytać przepisy przywołanej ustawy, aby nabrać przekonania, że w ciągu kilkunastu dni nie sposób poprawnie wykonać czynności przewidzianych dla poszerzonego lub specjalnego postępowania sprawdzającego (czytelnikowi niezorientowanemu w tej materii dedykuję lekturę rozdziału 5 uoin).

Zauważmy dodatkowo, że w świetle art. 34 uoin „Służby ochrony państwa oraz pełnomocnik ochrony, kierując się zasadami bezstronności i obiektywizmu, są obowiązani do wykazania najwyższej staranności w toku prowadzonego postępowania sprawdzającego co do jego zgodności z przepisami ustawy”. Warto też podkreślić, że zgodnie z art. 29 uoin Wojskowe Służby Informacyjne mają prawo do przeprowadzania postępowań sprawdzających wobec żołnierzy pozostających w służbie czynnej i pracowników cywilnych wojska, a oficerów rezerwy trudno zakwalifikować do osób tej kategorii. Czy zatem zaproponowana przez WSI droga na skróty, w postaci przeprowadzania pozaustawowych, ekspresowych postępowań sprawdzających nie jest naigrywaniem się z przepisów prawa?

Dyskusyjna jest nie tylko podstawa prawna i merytoryczna wartość procedur sprawdzających przeprowadzanych przez podkomendnych gen. Dukaczewskiego, lecz także usiłowanie cedowania na pełnomocników ochrony z pozamilitarnych jednostek organizacyjnych obowiązku dokonywania przeszkolenia osób, którym służby wojskowe wydały poświadczenia bezpieczeństwa. Wydaje mi się, że jedną z głównych przyczyn nagłaśnianych przez media przypadków „wycieków” informacji niejawnych jest właśnie praktyka bezkrytycznego wydawania poświadczeń bezpieczeństwa komu popadnie i w warunkach „bylejakości” realizowania procedur sprawdzających.

Uwzględniając okoliczność toczącego się procesu legislacyjnego związanego z nowelizacją przepisów ustawy o ochronie informacji niejawnych warto byłoby zainteresować omawianymi igraszkami z norm prawa posłów i ekspertów zaangażowanych w poprawianie tych przepisów.
 

& Witold Rygiel


Autor jest pełnomocnikiem ds. ochrony informacji niejawnych w Urzędzie Skarbowym w Pile


[1] – art. 2 pkt 4 ustawy z dnia 22 stycznia 1999 r. o ochronie informacji niejawnych (Dz. U. Nr 11, poz. 95 z późn. zm.) – dalej: uoin.
[2] – por. art. 36 ust. 1 pkt 2 ustawy.
[3] – Dopuszczenie do pracy lub pełnienia służby na stanowisku albo zlecenie pracy, o której mowa w art. 26, z zastrzeżeniem ust. 2, 3 i 6-8, może nastąpić po: 1) przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego, 2) przeszkoleniu tej osoby w zakresie ochrony informacji niejawnych.
[4] – art. 54 ust. 1 uoin.
[5] – art. 54 ust. 2 pkt 1 uoin.
[6] – w ponurych czasach PRL określona część populacji zmuszana była do udziału w osobliwych dokształtach pod nazwą Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu – Leninizmu.